Playlist

środa, 5 lutego 2014

Samodestrukcja w toku

Well.. wszystko swobodnie i z dużą prędkością pierdoli się na łeb na szyję z drabiny społeczno-szkolnej. Ferie się skończy, a ja czuje się jak zombie. Chujowo mi idzie szkoła, a kiedy pisze sprawdzian z chemii jakiś pieprzony hejnał mariacki zaczyna grać na środku auli. I dlaczego zjebałam hmm... Chwilowo nie mam nic szczególnego do powiedzenia ogłaszam tylko, że żyję i jestem zmuszona do zapierdalania jak chomik w kołowrotku. Od co takie chujowe samodestrukcyjne egzystowanie.



niedziela, 6 października 2013

To chyba oznacza powrót do normy.

Cóż jestem już po wycieczce klasowej, do której miałam wiele obaw.  W tym roku moim drugim cieniem jest Słabość, która ma wszystkie choroby świata i to bezpośredni powód, przez który wcześniej praktycznie nie było jej w szkole. Jednak to bez znaczenia. Jakoś przeżyłam. Chciałam napisać o tym jak moja matka stara się być miła. Jest tak fałszywie słodka, że aż się chce rzygać. A dziś wraca ze sklepu z moim ojcem i się kłócą. Opierdala mnie, że mam wytrzeć cole (ot wiadomość, że jednak kupiła mi jedzenie w Mc'u) i drze sie na niego staram się ją uspokoić, a ona na mnie z mordą. No i jak przystało staram się ją przekrzyczeć. W oczach ma szał już chce mnie uderzyć - ja tez gotowa to zbyt wiele lat trwa, zbyt dobrze nauczyłam się bronić - wtem mój ojciec puka w szybę i sie drze co nam odbija. Ona wychodzi rzucając kurwami. Wycieram torbe z coli, żarcie chowam do lodówki i ide do siebie. Po chwili ona wpada z mordą i cytuję:
I co jak chamica zabrałaś całe jedzenie do siebie?! Ha! Nie jestem nią nie robię takich rzeczy. Nie jestem taką nędzną szmatą. I mówię jej aż nazbyt uprzejmie, że nie schowałam je do lodówki. Na co ona się drze, że ono jest ciepłe na co ja, że zimne i dlatego je schowałam. Mówię wam! Wyglądała jakby miała zaraz umrzeć - mina w stylu wielka obraza majestatu i patrzy na mnie jakby miała mnie zabić i zamyka drzwi bez słowa. Ha! A najlepsze jest to, że przed wyjściem jęczała, że ona nie może jeść tego jedzenia, bo będzie gruba i że jej na to nie stać - czyli klasyka. To chyba oznacza powrót do normy.


piątek, 6 września 2013

To ty jesteś moją alergią.

   Od jakiegoś czasu wykazuje skłonności alergiczne. Bóg raczy wiedzieć na co, lecz moja matka uparcie twierdzi, że to na makijaż - w co nie wieżę. Mówi, żebym opowiadała. W domyśle co było w szkole, ale co ja mam powiedzieć? Nie mam nic do powiedzenia. Zaczęłam mówić o momentach, w których pojawia się alergia.  A ona ze zbolałą miną mówi po co ja jej to mówię i jęczy, że ona mogłaby wydawać setki złotych na leki, a z alergią da się żyć... I, że teraz jej to wymyślam jak się wakacje skończyły, a dobrze wie, ze własnie wtedy to się objawiło. A potem wraca to mówię dalej, a ona z tym swoim nienawistnym uśmieszkiem mówi, że on mi da to skierowanie. Da. A ja sobie znajdę przychodnie i pójdę. I będę sterczeć w śmierdzących przychodniach, męczyć się w kolejkach, bo w końcu mam 17 lat i ja tez się wstydzę rozmawiać z ludźmi, jeśli nie bardziej niż ona.
    Cóż, sprostowanie - nie wstydzę się. Ja  nie lubię. Ludzie mnie denerwują i męczą, a w dodatku się nimi brzydzę. Jednak wracając do głównego wątku tej historii. Wstałam, a ona dalej pieprzyła. I w drodze do pokoju czuje, że moje oczy robią się mokre. Zamykam drzwi i powieki. Czuję, że warga mi się trzęsie. Wtedy myślałam: Dlaczego to jest tak cholernie bolesne? I po chwili siadłam przed kompem i myślę dalej:
Czego się dziwisz przecież zawsze tak robi. I wtedy moje oczy wyschły. Od tak. Pstryk! I wtedy myślałam: Z alergią mogę żyć, nie będę więcej nic mówić. To na nią mam alergię. Na nikogo innego w tym domu. I nic innego...
   A wczoraj mówię jej wychodząc, że wzięłam sobie piątkę z jej portfela. A ona z nienawiścią i wściekłością opieprza mnie, że zabieram jej pieniądze, na które ona ,,tak ciężko pracuje''. Na co powiedziałam jej, że w tym roku wzięłam po raz 1, a ona, że wzeszłym roku też brałam i dalejże drzeć się na mnie, że nie jem jej paskudnych zup i w dodatku wpieprzam tylko kabanosy, a ani ona ani ojciec tak drogo nie jedzą. Cóż, wyszłam bez słowa i chodź nie płakałam to poczułam smutek. Ciężki, rodzaj smutku, który towarzyszył mi cały ranek wywołując ponure, beznadziejne myśli. Ten rodzaj smutku pojawił się też w trakcie powrotu do domu. Spodziewałam się ciągu dalszego wojny, a ona słodko jak gdyby nigdy nic starała się mnie przekupić serkami, żebym obrała ziemniaki. I nie, to nie denny żart. To moja rzeczywistość.
   A w dodatku przed chwilą przyszła tu z tym kpiącym uśmieszkiem, kiedy słuchałam muzyki i powiedziała, że zamiast bez konstruktywnie kręcić się w kółko, żebym sprawdziła, gdzie jest najbliższa przychodnia dla alergików. I wyszła. Sęk w tym, że ja już wcale nie chce już iść do jakiegoś lekarza. Ja zawsze miałam gorzej. Inni korzystali z różnorakich dóbr, a ja nie. Bo moja matka była za leniwa. I obawiam się, że nie chciała by było mi łatwiej. Żartobliwie mówiąc to szczęście, że nie skończyłam jak ,,Madzia  z Sosnowca''.
Tak czy siak już mi nie zależy na usunięciu alergicznych dolegliwości. W ogóle.
   Nienawidzę jej. I gdyby nie fakt, że bez pieniędzy jakie zarabia nie przetrwalibyśmy ani ja ani mój ojciec, pozbyłabym się w jakiś gładki sposób. Ale nie mogę. Nawet nie dla tego, że boję się więzienia czy nie mam sposobności. Po prostu chcę zadbać o mojego ojca. Mimo, że jest niewdzięcznym kłamcą i tak naprawdę wcale mu na mnie nie zależy. Jednak an kimś muszę wyładować ostatnie resztki mojej dobrej natury.


środa, 28 sierpnia 2013

Wywnętrzać się bardziej czy się nie wywnętrzać? Oto jest pytanie?

Zapewne wszyscy acz niechętnie zauważyliście, że wakacje się kończą. Zeszyty po długiej wojnie z siostrą kupiłam (siostra zaborczo zawsze chce wydać jak najmniej), ale listy podręczników moja nadobna szkoła jeszcze z siebie nie wypluła. Za to wiem, iż rozpoczęcie jest o 11. Ciekawe jak to będzie. Mam tylko nadzieję, że podzielą nas tak, że najmniej czasu będę musiała spędzać z głupimi szmatami. Hm, myślę też czy od czasu do czasu nie publikować jakiś moich przemyśleń wewnętrznych w postaci opowiadania, które pisze podczas wolnego... zrobię ankietę, którą część publikować. Co wy na to? Boże, drżyj! Nadchodzę!



sobota, 3 sierpnia 2013

Uwaga! Hellojza została porwana! Ale zostanie wypuszczona na wolność, jeśli porywacz dostanie fotki Volta Lustera z Bakugana!

Cóż jest gorąco. Po raz kolejny za gorąco. Nad jebanym morzem z rodzicami byłam jednak dzięki Bogu, że wróciłam. Strasznie, strasznie się mi nudzi. Jednak przypomnę sobie ostatnia chryję z ta szmatą, moją matką cieszę się, że mam na nią wyjebane (i ona na mnie chociaż dziś stwierdziła, ze za mało robię i mam sprzątać kotom kuwetę zamiast niej, bo jej się nie chce - milczałam, ale prędzej mi magiczny kaktus na dłoni wyrośnie niż to zrobię). Ogarnęłam pokój jednak nie mogę przestać myśleć o wczorajszym nie przyjemnym uczuciu, gdyż byłam z Pseudoefedryną i Amfetaminą na zakupach, a tak konkretnie to odebrać książkę, którą zamówiłam. Cóż przyszłam za wcześnie (bez znaczenia), ale one trochę mnie olały.. I te mają mnie gdzieś? Zajebiście! Cóż planuje w przyszłym tygodniu pojechać z eter sprzedać książki ciekawe czy się zgodzi. 
Poprawiłam muzykę na blogu, chyba słychać, nie? Jeszcze raz powiem, że jest za gorąco. A jakby ktoś miał rysunki Volta Lustera albo Lynca Volana z Bakugana to byłabym wdzięczna gdyby mi je podesłał, bo koleżanka mnie zamęczy.

O bOSz o BosZ JAkie To słoDkie!!

LOL


wtorek, 2 lipca 2013

Ahahahha! Magia!

HA! Parę dni temu pokłóciłam się ze starymi o wyjazd and morze i od tamtej pory nie rozmawiamy. I parę minut temu moja stara wbija i na rozmowę mnie bierze i wychodzi na to, że przejrzała moje gg i wyzywanie na nią wzięła sobie do serca. Chyba, bo jest zrozpaczona itd. I mówi, że ojciec jeszcze nie wie akurat ojciec jej uwierzy. A nawet jeśli to z łatwością go przekabacę.  Hm i jadę do babci na jak długo chce. Tj. do spania jak długo chce, dobrego jedzenia i własnym tv! Co za idioci. Aham mam sobie kare wymyślić proponuje lody! Jakieś pół tony! Wyzerowywuje laptopa, bo rzecz jasna mam go zostawić. To straszne wręcz potforność nie do opisania. Ha. Ustawie im tu profil z małym dostępem. Proszę! Jak przytulnie!





piątek, 28 czerwca 2013

I dreamed I was missing, you were so scared But no one would listen ’cause no one else cared

Mam pasek. Mam stypendium. Wygrałam wszystko, a czuję się jakbym przegrała wszystkie pieniądze, dobra i własną duszę, a teraz tonęłabym powoli w ciemnej i zimnej toni bez dna. Mówiłam kilka razy, by poszli rozdawać kwiaty. Oczywiście nie poszli, a ja dałam bukiet jednej z wychowawczyń i po odebraniu świadectwa wyszłam. Wyszłam minęłam się z tramwajem i musiałam czekać co gorsza prawie musiałam z nimi sterczeć na szczęście to trwało ze dwie trzy minuty. A teraz jestem tu i jest mi źle. I jak analizuje ten rok to przegrałam wszystko z czym to przyszłam. Nie mam już nawet złudzeń co do moich przyjaciół z dzieciństwa. Insomnia to dobre imię dla tej osoby. Bardzo dobre... Zastanawiam się, czy dałoby to coś gdybym umarła. Czy ktoś tu w ogóle by zapłakał? Czy ktokolwiek poza terapią by o mnie pamiętał? Ktokolwiek? 

Moje gmv, które odpowiada mojemu nastrojowi. Szczególnie ogień.





 I dreamed I was missing, you were so scared
But no one would listen ’cause no one else cared
After my dreaming, I woke with this fear
What am I leaving when I’m done here?
So if you’re asking me I want you to know



When my time comes, forget the wrong that I’ve done
Help me leave behind some reasons to be missed
Don’t resent me and when you’re feeling empty
Keep me in your memory, leave out all the rest

Leave out all the rest